Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 17 lutego 2015

żyj ewangelią

nie podoba mi się to, co ostatnio dzieje się w ruchu zielonoświątkowym. nie podoba mi się owo skakanie sobie do oczu, to wypominanie, kto co i z kim robi. nie, nie chodzi o zaglądanie do łóżka (choć pewnie i na to przyjdzie czas), a o to, kto spotyka się z katolikami i czy przypadkiem nic z nimi nie robi. to jest obecnie według niektórych radykałów największy grzech. spotykanie się z katolikami, utrzymywanie z nimi pozytywnych kontaktów. w ogóle nie powinniśmy ich znać. powinniśmy za to ciągle ich nawracać, napominać, mówić jacy to są źli i, że jeśli się nie nawrócą, niewątpliwie trafią do piekła. 
wrogiem wszystkich chrześcijan jest szukanie wroga w innym chrześcijaninie. nie zastanawiamy się jak często ranimy innych tylko dlatego, że wierzą inaczej niż my. ktoś został katolikiem. ok, może tam odnalazł to, czego nie mógł znaleźć tutaj. ktoś uczestniczy w nabożeństwach ekumenicznych. widocznie tego potrzebuje. ktoś chodzi na nabożeństwa do innych kościołów. może ma nieco szerszy horyzont niż cała reszta. dajmy ludziom spokój. przyjmijmy do wiadomości, że każdy ma swoje życie i pełne prawo spędzania je na swój sposób. szukanie wrogów zamiast głoszenia ewangelii, to nie najlepszy sposób spędzania życia. to nie jest rzecz, której oczekuje od nas Bóg. pamiętajmy o tym

środa, 21 stycznia 2015

Ratowanie tylko tych, których trzeba.

Dziesiątki tysięcy ograbionych do cna przez tzw "parabanki" nie wzbudziło zainteresowania organów ścigania ani władz. A wystarczyło, że frank podrożał o parę groszy i już zbiera się rząd, Komisja Nadzoru Finansowego radzi co by tu zrobić, jak ulżyć. Bo paru partyjnym kolesiom rata kredytu o kilka złotych skoczyła i bidulki nie maja za co żreć sushi na mieście.
Naprawdę żyjemy w kraju postawionym na głowie.

Działanie ducha, ale jakiego?

wiem, że obecnie trwa Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. może nie wypada takich rzeczy pisać akurat teraz, ale takie mam mocne przeczucie, że muszę napisać.
nie byłbym w stanie być członkiem Kościoła, który uważa się za jedynie słuszny i jedynie prawdziwy. nie mógłbym być członkiem Kościoła traktującego innych "per noga", odmawiającego im nawet prawa do nazywania się Kościołem. nie mógłbym być członkiem Kościoła, który wymaga ode mnie większego posłuszeństwa względem siebie niż względem Boga. Nie mógłbym być członkiem Kościoła stojącego w tak jawnej sprzeczności ze Słowem Bożym, a jednocześnie mówiącego, że wszystko co robi jest w tym Słowie umocowane.
nie rozumiem ludzi, którzy będąc wcześniej członkami, a nawet pastorami Kościołów głoszących Żywe Słowo, zasilają szeregi Kościoła Rzymskokatolickiego.

piątek, 9 stycznia 2015

kto sieje wiatr, ten zbiera burzę

wszyscy pochylają się nad losem francuskich dziennikarzy. mówią jaka straszna tragedia spotkała cały rzekomo "cywilizowany" świat. bo "cywilizowany świat" nie zabija dziennikarzy. mi przypomniały się w tym momencie wydarzenia w Belgradzie w 1999. jankeskie bomby spadły na serbską telewizję, zabijając wielu dziennikarzy. wtedy cała niemal Polska skakała z radości. pismaczyny, politycy, tzw "elyty". wszyscy wyrażali radość z faktu zamilknięcia "serbskiej propagandy". w 2003 w czasie drugiej agresji na Irak, jankescy bandyci zbombardowali biura Al Jazeery, również zabijając wielu dziennikarzy. wtedy też mówiono o konieczności "eliminacji propagandy".
nie było żadnych akcji solidarności z zabitymi i ich rodzinami. nikt nie mówił, że zabijanie dziennikarzy jest czymś złym. ich śmierć nie miała wtedy żadnego znaczenia. nikt nie mówił, ze stało się coś złego. wręcz przeciwnie, wszyscy cieszyli się ze śmierci dziennikarzy.
nie ma mojej zgody na coś takiego. nie ma wartościowania życia dziennikarzy. nie ma mówienia, że ci są "źli" i ich zabijać można, a ci są "dobrzy", zatem zabijać ich nie wolno.
to taki mój głos w konteście wydarzeń z francuskiego tygodnika. tygodnika prezentującego "karykatury" przekraczające wszelkie granice przyzwoitości. pewnie większość się ze mną nie zgodzi. nie dbam o to.

piątek, 5 września 2014

nieważne, że się zabija. ważne po czyjej jest się stronie.

wyobraźcie sobie, że obecny rząd Ukrainy jest mocno prorosyjski. nie lubi NATO ani tym bardziej UE. chce się integrować z Moskwą politycznie i gospodarczo. wyobraźcie sobie, że grupa ludzi mająca nieco inne zdanie chwyta za broń, by chcąc zmusić władzę do zmiany polityki, ewentualnie zastąpić ją własną lub oderwać kawałek kraju celem utworzenia "wolnej, demokratycznej i proeuropejskiej" Ukrainy. wyobraźcie sobie reakcję polskich mediów. byłaby pełna radości, zachwytu nad postawą "zdrowej części" społeczeństwa Ukrainym chcącej zrzucić "moskiewskie jarzmo" i skierować Ukrainę na drogę "prawidłowego rozwoju". pojawiłyby się natychmiast obelgi pod adresem legalnej władzy, że nie chce ustapić, nie chce podać się do dymisji. a już jakakolwiek reakcja zbrojna zostałaby okrzyknięta "zbrodnią przeciw ludzkości. teraz jednak jest inaczej. to prorosyjsko nastawiona ludność, w zdecydowanej większości tej właśnie narodowości chce autonomi, zmiany władzy czy oderwania części Ukrainy. to już nie są bojownicy i bohaterowie. to są bandyci i terroryści. skoro chcą innej Ukrainy niż chcą UE i NATO to są niemal żołnierzami Mordoru, czyhającymi na niewinny kraj, by zmienić go w sieć łagrów. czyli wszystko jest dobre i pozytywne tylko wtedy, gdy mieści się w planach Brukseli i Waszyngtonu. taką mamy demokrację, a każde inne zdanie pachnie faszyzmem.
teraz "faszystą" jest ten, który nie chce wojny. ten, który gardłuje za jak najszybszym atakiem na Rosję robi za "demokratę". może niedługo za sam gest sympati wobec czegokolwiek, co pochodzi z Rosji (filmu, książki) będzie się chodziło z piętnem bolszewika. nie postawiłbym stu złotych, że to się na pewno nie wydarzy.

poniedziałek, 1 września 2014

taka mała prywata

jeśli masz problem z tym, co tu piszę, to zgłoś się do mnie, a nie do moich rodziców. nie mam dziesięcu lat, by rozmawiać z nimi o mnie. nie wstydź się tylko pogadaj ze mną.
rozumiem, że w wiejskich środowiskach, gdzie nierzadko jeszcze pan proboszcz robi za lokalnego bożka przed którym należy jedynie bić bezmyślne pokłony, samo wspomnienie faktu, że kapłan kościoła rzymskiego nie jest wyłącznie chodzącym aniołem, a są wśród nich złodzieje, pedofile, pijacy , oszuści czy pedofile jest jak bluźnierstwo. zapewne myślisz, że nawet jeśli czasem tak jest to absolutnie nie wolno o tym mówić. "dobro kościoła" ma być zawsze ważniejsze niż krzywda wyrządzona ludziom przez tych właśnie kapłanów.
u mnie tak nie ma. nie ma i nie będzie. jeśli ci się to nie podoba to masz poważny problem. bo ja nie mam najmniejszego zamiaru dostosowywać się do tych, którzy chcą ustawiać świat według swoich pragnień. to mój blog i jest ustawiany według moich pragnień. albo to akceptujesz albo spadaj.

niedziela, 24 sierpnia 2014

wrogość wobec innych rodzi nienawiść

niektórzy mówią, że wiara jest sprawą prywatną. szczególnie wiara nie będąca naszą, bo nasza ma wszelkie prawa jakie chcemy odebrać tej innej, w naszym założeniu gorszej. jak to jest, że grupa większościowa (w przypadku Polski rzymskokatolicka) z reguły uważa samo istnienie mniejszości wyznaniowych za ohrazę jej uczuć religijnych? a jak jeszcze mniejszości te publicznie zabierają głos to już autentyczny dramat, bo wtedy ludzie mogą się dowiedzieć o ich istnieniu.

według wielu członków Krk w naszym kraju wolność polega na tym, że oni mogą głośno i otwarcie mówić o swoim Kościele, natomiast mniejszości wyznaniowe mają milczeć, bo jak mówimy to znaczy, że "narzucamy" katolikom swoją wiarę. oni natomiast niczego nikomu nie narzucają, oni jedynie "korzystają z wolności religijnej" i prawa do prezentowania swoich poglądów.
zawsze powtarzałem, że kraj, w którym jakaś grupa narodowa, etniczna, wyznaniowa ma przygniatającą przewagę jest krajem głęboko nieszczęśliwym. zaczyna dusić się we włąsnym sosie, każdą odmienność traktując jak zagrożenie dla siebie. ludzie, którzy mają wokół siebie wyłącznie ludzi tej samej rasy, narodowości i tego samego wyznania nie rozumieją, że inni ludzie mają dokładnie takie same prawa jak oni. w Polsce jest to domeną Kościoła rzymskokatolickiego, który w wielu miejscach i ustami wielu ludzi uważą się za jedyne legalne wyznanie na naszym terenie, wszystkich innych traktując niemal jak najeźdźców. oczywście są katolicy, którzy myślą inaczej, ale nie ukrywajmy, że stanowią oni mniejszość, a przez tych sfanatyzowanych traktowani są jak odmieńcy, nie mający nic wspólnego z "prawdziwym" katolicyzmem. 

na naszych oczach rodzi się ruch, który gdy urośnie w siłę może stanowić realne zagrożenie dla wszelkich mniejszości. bo zaczyna się właśnie od takich drobnostek typu "nie jesteś katolikiem? nie masz prawa głośno mówić".

piątek, 15 sierpnia 2014

widzimy samych siebie

tak bardzo oburzamy się obecnie na muzułmanów. w zasadzie powinienem napisać "na islamistów", ale zdecydowana większość tego społeczeństwa jest tak głupia, że nie jest w stanie rozróżnić tych pojęć. zatem oburzamy się na islamistów, a robią oni dokładnie to samo, co chrześcijanie 500, 700, 900 lat temu. szerzą swoją religię ogniem i mieczem, a tych, co nie chcą się nawrócić mordują.
teraz mamy naoczny przykład jak wtedy odbierano krucjaty czy podboje. tak, to tak samo było stado troglodytów, palących, mordujących i gwałcących wszystko w zasięgu ręki. fakt, byli to nasi troglodyci, zatem a priori traktujemy ich jako tych lepszych.
wczoraj ktoś mi zarzucił, że jednak to nie tak. że tamte krucjaty i podboje były polityczne, gdzie religia była tylko przykryką, a tu chodzi wyłącznie o religię. zdecydowanie się z tym nie zgadzam. tu też chodzi wyłącznie o politykę. jestem prawie pewien, że gdzieś tam jest dziesięciu, może dwudziestu facetów mających ten islam głęboko w dupie, choć pewnie ze trzy razy dziennie ganiają do meczetu i chodzi im wyłącznie o politykę. o stworzenie jakiegoś państwa, o realną władzę. wygląda to dokładnie tak samo jak w przypadku chrześcijan te 700 lat temu.

czwartek, 13 marca 2014

Cipka za 20 złotych

dresiara miała może piętnaście lat. choć z uwagi na makijaż i fryzurę mogła mieć nawet mniej. przechodząc koło niej usłyszałem, że za 20 zł, ni mniej ni więcej tylko, jak to się poetycko wyraziła "pokaże mi cipkę". domyśliłem się, że w pakiecie jest również tyłeczek, ale nawet nie pytałem. oczywiście w żadnym wypadku nie skorzystałbym z propozycji, niemniej pomyślałem o prowokacji. że ja się zgodzę, a wtedy zza rogu wyskoczy trzech tajniaków z kamerą, okaże się, że dziewczyna ma czternaście lat i w mgnieniu oka zostanę pedofilem. 
poszedłem dalej spotkać się z osobą do której pojechałem. Patrycja zapewniła mnie, że o żadnej prowokacji nie mogło być nawet mowy. że to była uczciwa propozycja. i, że nie powinienem się dziwić, bo w Żyrardowie jest ogromna bieda. w bardzo dużym stopniu dotyka ona dzieci, których rodzice albo nie chcą, albo nie potrafią odpowiednio się nimi zająć. jak nie ma pracy i pięciu złotych na jabola, to dziecko jest tylko balastem. powiedziała mi również, co parę razy spotkało jej córkę. dzieci z klasy podchodziły do niej proponując, że za 10, 20, 40 zł kupią od niej czapkę, szalik, kurtkę. Patrycji nie chodziło oczywiście o niską propozycję ceny, ale o sam fakt, że dziecko nie mając zimowej odzieży (sytuacja miała miejsce w styczniu), bo rodzice z różnych powodów nie są w stanie jej zapewnić, próbuje na takie czy inne sposoby samemu to sobie organizować. to bardzo smutny obraz naszej rzeczywistości, który nie powinien przecież mieć miejsca. co robią władze miasta, by problem rozwiązać? to co zawsze, udają, że problemu nie widzą. i nie chodzi tu wyłącznie o Żyrardów, ale o ogromną ilość tego typu miast i miasteczek. a przecież Żyrardów jest blisko stolicy. większość mieszkańców i tak pracuje w Warszawie. mimo to poziom życia spada z roku na rok. Patrycja mówi, że biedni po śmietnikach już nie chodzą. powód jest bardzo prosty, tam już nic nie ma.
jedyne na czym jeszcze można zarobić, to alkohol. sklep z alkoholem jest niemal na każdej ulicy. im jest gorzej, to tym lepiej on się sprzedaje. z późniejszych rozmów z pracownikami sklepów AGD wiem, że kupuje się tu najtańszy i oczywiście zarazem najgorszy sprzęt, co ledwo przeżyje okres gwarancji i padnie zaraz potem będzie trzeba kupić nowy. mimo niskich cen jest on kupowany na dużą ilość rat.
nie wiem, co premier Tusk powie na fakt, że praktycznie dziecko za 20 zł chce się rozebrać przed obcym facetem. znając jego sposób postępowania, powiedziałby pewnie, że ma do mnie pretensje, że nie zawiadomiłem odpowiednich władz i w związku z tym można mnie oskrażyć o niereagowanie na deprawację osoby małoletniej. miałby wykryte kolejne przestępstwo i na kolejnej konferencji prasowej powiedziałby, że żyjemy w bardziej bezpiecznym kraju.
nie chcę oczywiście podpiąć się pod bardzo modne ostatnimi latami stwierdzenie "wina Tuska". tutaj winne są każde rządy po 89, które tak naprawdę nigdy nie zajęły się problemem biedy, bezrobocia, bezdomności. nie dość, że się nimi nie zajęły, to jeszcze rzucają kłody pod nogi, tym, którzy chcą się tymi problemami zająć. jakby mieli pretensje o sam fakt mówienia, że takie zjawiska istnieją. 
tu się musi coś zmienić. albo pokojowo, albo za pomocą rozlewu krwi. po prostu tak dalej nie może być. i któregoś dnia się zmieni. a najbardziej zaskoczeni będą ci, którzy cały czas powtarzają, że przecież nic złego się nie dzieje. że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej.

środa, 12 marca 2014

Rzymska arogancja

kupiłem ostatnio wydawało się dobrą książkę. wydana przez bardzo cenione przeze mnie Espe, mądra książka o Duchu Św. Michał Olszewski SCJ "Żyć w Duchu Świętym". wszystko było w porządku, póki nie dotarłem na stronę 121. czytamy tam następujące słowa "pewien ksiądz opowiadał mi, że opiekował się wspólnotą Odnowy w Duchu Św. to była jego pierwsza placówka. w pewnym momencie ci ludzie tak się pogubili, że stworzyli sektę o nazwie Wieczernik. istnieją do dzisiaj, nawet rozwijają się poza diecezją. mają w Europie. dlaczego odłączyli się od Kościoła? bo zrodził się problem z proboszczem, z księżmi. nawet jeśli księża się mylili, to jednak gdyby wspólnota pokornie schyliła głowy, przeczekała i wróciła do tematu za jakiś czas - jestem tego pewien - nie odeszłaby całkowicie od Kościoła. bo Bóg by sobie z tym poradził. ale kiedy zaczyna się słuchać diabła, to właśnie tak się kończy. szatan zawsze burzy jedność".
bardzo uderzyła mnie ta rzymska arogancja. nie sa z mojego Kościoła, zatem "automatycznie" są w sekcie. no i te "wspólnoty" w cudzysłowiu. jakby na miano Kościoła zasługiwała wyłącznie ta grupa, związana z Watykanem. bardzo negatywne świadectwo Kościoła rzymskiego. i na koniec stwierdzenie nie do zaakceptowania. że za odejściami z Kościoła rzymskiego stoi diabeł. czyli nie różnice doktrynalne, nie inne odczytanie Biblii, a diabeł. tak po prostu. 
ten jeden fragment całkowicie zmienił mój, ostatnio coraz bardziej pozytywny obraz Kościoła rzymskiego. nie całego rzecz jasna, ale do tych rzeczy i zjawisk, które uważałem w nim za pozytywne. bardzo miło odebrałem wybór kard. Bergoglio i zmiany jakie zapoczątkował. odkryłem rok temu doskonałe katolickie pismo "Kontakt". znalazłem w internecie portal Dywiz. przeczytałem kilka świetnych rzymskokatolickich książek, a tu taki numer. ten, kto odłącza się od Kościoła rzymskiego, by rozpocząć własną podróż eklezjalną, zostaje nazwany sekciarzem i zarzuca mu się uleganie podszeptom diabła. żal człowieka ogarnia, gdy się takie rzeczy czyta.
mam tylko nadzieję, że to jednostkowy przypadek. że nie znajdę zbyt wielu kolejnych przykładów, by tracić dalsze części składowe sympatii jaką jeszcze mam do Kościoła rzymskiego.

wtorek, 4 lutego 2014

życie wspólnotowe

brakuje mi u protestantów życia wspólnotowego. może nie monastycznego, ale właśnie wspólnotowego. czegoś na kształt (i tu się pewnie wielu przerazi) komuny hippisowskiej. oczywiście z zupełnie innymi celami i założeniami, ale z podobnymi zasadami. to bardzo trudne technicznie do zrobienia. parę rodzin zawsze może zamieszkać razem, ale życie wspólnotowe wymaga pewnego harmonogramu,  który jest niemożliwy do realizacji, gdy ludzie pracują o różnych porach i pojawiają się w miejscu wspólnotowym o różnych porach. częścią takiej wspólnoty są czytania Słowa, rozważania, wspólne modlitwy, działania w najbliższej okolicy, by ludzie widzieli, że jest taka wspólnota i co ma im do przekazania.
przyznam, że zazdroszczę Kościołowi katolickiemu takich właśnie wspólnot.uważam, że my również na nie zasługujemy. 
czy jest to sprzeczne z ewangelią? nie jestem pewien, by słowa Jezusa "idźcie na cały świat" można interpretować jako zakaz życia wspólnotowego. to chyba nadinterpretacja tak bardzo popularna wśród róznej maści domorosłych czytelników Biblii. a piszę to, bo parę razy spotkałem się z taką właśnie opinią. a przecież wspólnota to nie klasztor, a dom z którego można wyjść i do którego można wejść o dowolnej porze (poza ustalonymi porami wspólnych zajęć). nie można przecież założyć, że nikt nie odczuje powołania do takiego właśnie życia. Taize na samym początku było przecież ewangelickie i nikt nie zgłaszał pretensji o takie właśnie życie. nawet Karl Barth. ktoś powie, że są lurerańskie zakonnice. oczywiście to zakonnice, a nie osoby prowadzące życie wspólnotowe. wspólnota to wbrew pozorom życie z ludźmi, a nie za murami klasztoru.
protestantom będzie tak trudn znaleźć argument przeciw życiu wspólnotowemu, jak katolikom przeciw ordynacji kobiet. zresztą strona katolicka już tych argumentów nie szuka, przyznając, że brak kapłaństwa kobiet to wyłącznie względy kulturowe, a nie teologiczne. komisja powołana przez Pawła VI, kiedy anglikanie powołali kobiety na księży, stwierdziła, że nie ma żadnych teologicznych barier dla wyświęcania kobiet. ale nie zmieniajmy tematu.
mam nadzieję, że pomysł nie wywoła niepotrzebnych dyskusji. po prostu rzucam taki pomysł i chciałbym jakiejś uczciwej reakcji. brakuje mi u protestantów takiej głębszej duchowości jaka jest u katolików czy prawosławnych. chodzi szczególnie o ewangelikalizm, któy w moich oczach przypomina szturm Armii Czerwonej w czasie II Wojny. uraaaa!!!! z okopów, na ślepo, nie patrząc gdzie, byle do przodu. nieuccziwe? a jak to wygląda realnie? pojawiają się w nowym miejscu, wychodzą na ulicę, przeważnie bez planu, bez pomysłu, bo "Duch poprowadzi". podchodzą do ludzi z zaskoczenia, mówią o Jezusie, wyglądając przy tym jak akwizytorzy pasty do zębów "super biel". ale znów zboczyliśmy z temtu.

chciałbym dyskusji o życiu wspólnotowym w naszym kręgu wyznaniowym. czy jesteśmy na nią gotowi? czy niektórzy będą chcieli pozbyć się antykatolickich uprzedzeń i fobii? podejdą do tematu uczciwie i będą w stanie odeprzeć argumenty lub przekonać własnymi?